tygodniowe szczescie..
juz nawet nie mam sily plakac..gdybym plakala bylby to chyba placz nad moja marna egzystencja..bo jak mozna plakać po kimś, kogo sie nawet nie zdążyło miec? no jak?! w oczach powstaja lzy, ktore nawet nie maja sily spadac..załosne.. nawet nie oczyszcze sie poprzez płacz...
Moje tygodniowe szczescie rozpadlo sie na tysiace malenkich kawaleczkow, ktore poranily serce..a potem zniknely i teraz nie ma nawet kogo winic za ten bol...
dramatyzuje..? pewnie tak ale co tam pewnie i tak mi przejdzie ale ja naprawde wole zyc sobie spokojnie niz unosic sie przez tydzien a potem z hukiem walnac o beton.. naprawde nie chce..
Dodaj komentarz