wczoraj i dzis
wczoraj po spacerze bylismy w churchu w centrum.. tam wpatrujac sie w krzyz.. i w popiersie Papy znow cisnely sie do oczu lzy.. potem to kazanie.. kolejne w ciagu ostatnich tygodni jakby skierowane wprost do mnie....
dzis siedziac przy kompie.. gdy ty jez zupke.. mam znow to samo.. musze sie bardzo powstrzymywac.. zaciskac wargi.. zebys nie zobaczyl lez...
chce bys byl szczesliwy ale musisz mi na to pozwolic.. dopuscic mnie do siebie.. otworzyc sie..
i jeszcze wciaz ta mysl o moich grzechach wcale nie takich malych i wcale nie niewinnych.. dlaczego ludzie nie rozumieja, ze sa ludzie gorsi od nich? dlaczego nie zauwazaja, ze ja tez mam swoje smutki... tez chce zeby ktos mnie przytulil...
MUSZE STAD WYJSC.. TYLKO GDZIE?...
QUO VADIS..................................
Dodaj komentarz