my fucking life
nie wiem. raz chce sie wypisac, wyrzucic to z siebie.. a zaraz potem mysle jakie to beznadziejne.. przyjechalam do domu..zeby zrobic cos blahego czego nie zrobilam wczesniej(sluzbowego) i chcialam przespac sie na wlasnych tzw."smieciach" no ale nawet to mi sie nie udalo mam na mnie najechala, ze powinnam jutro juz tam nie wracac, ze jak tak mozna traktowac ludzi (czyli np mnie) itp qrczaki..chcialam sie wyluzowac a jeszcze ona mnie denerwuje.. jakbym tych rzeczy nie wiedziala...
Szef hmm.. jak to opisac kulturalnie?..chyba sie nie da.. "zdenerwowal sie ", ze czegos nie zrobilam.. stwierdzil, ze powinien mnie wyrzucic na zbity pysk (wciaz nie wiem dlaczego tego nie zrobil) i ze mam szukac sobie pracy.. to tak w wielkim ogromnym skrocie(o chrupki starsi znaczy sie teraz sie z tego powodu kloca.. -faaajnie..) tylko, ze ja nie moge sie bronic, bo szef jak krzyczy to potem nie chce rozmawiac.. a ja mu o tym, ze tych zjec na cd nie ma mowilam.. widac nie doslyszal.. ale twierdzi, ze to ja przegielam tym razem i ma dosc moich ciaglych wpadek.. (ciekawe dlaczego nigdy nie potrafi przytoczyc przykladu...)
tak wiec na 3 dni mojej pracy tam juz dwa byly przeplakane.. prawie calkowicie.. ech.. niezly z niego psycholog.. wie, ze to mnie dobija... a z drugiej strony nie jestem taka osoba ktora odejdzie z dnia na dzien.. ech..ale skoro nie chce zebym pracowala dlaczego nie chce mi dac urlopu we wrzesniu? i dlaczego nie docenia tego, ze wykorzystuje swoich pracownikow jak murzynow? i dlaczego nie widzi, ze wyplaty biore ostatnia i nie narzekam na to, ze mam np zaplacic czynsz a on mi potem oddaje.. ech... wiem jedno.. a dokladniej dwie rzeczy:
1. jak Kuba Bogu tak Bog 3 razy Kubie (i to najczesciej z kopa ;) )
2. los jest mimo wszystko sprawiedliwy... i prezesom sie od niego oberwie......