no, i am not addicted...
no moze tylko troszeczke... od compa znaczy sie... dwa dni temu wieczorem nie bylo pradu.. ok.. przezylam.. poszlam spac.. ale budze sie wczoraj.. a tunie ma netu.. grrr.. mieli przyjsc zmieniac kable - nie przyszli.. na szczescie przyszli dzis.. jak byla w pracy.. tak wiec minely dwa dni bez neta.. jestem cala i zdrowa hehe nooo gardlo troche boli ale to chyba nie przez compa.. ;) wczoraj pomyslalam, ze jak nie ma netu to zmienie sobie szablonik.. i zrobilam taki ladniusi... nie, nie ten ktory jest teraz.. tamten byl ladniejszy.. ale nie chcial sie zapamietac na blogach.. to jest jego namiastka.. hmm.. troche za dlugo byla tu ta czerwien... to nie jest chyba dla mnie dobry kolor.. czerwony.. hmm.. taki troche agresywny.. za to zielony.. hmm jeszcze taki przytlumiony.. jest ok... choc i tak potem go pewnie zmienie.. a wspominalam juz ze mam zielone sciany w pokoju?.. naprawde fajnie wygladaja.. wlasciwie to "pistacjowe' ;P he przypomnialo mi sie jak Halasik zawsze sie nabijal, ze mam pistacjowe sciany.. hihi ale nabijal sie tylko do czasu, az je kiedys zobaczyl... :P
Poza tym zycie toczy sie dalej.. zawet nie mialam zakwasikow po treningu.. i wstalam spokojnie (no i niechetnie) z lozka bez bolu brzucha.. Powoli tez oswajam sie z mysla, ze niedlugo znow zaczna sie zajecia i nauka.. doslownie i w przenosni.. :) idzie jesien choc sloneczko sie nie poddaje.. to jednak czynnik chlodzacy wiatru mu usilnie przeszkadza... liscie juz zolkna.. a z mojego urlopu chyba jednak nici.. juz sie pogodzilam z tym, ze nigdzie nie jade... i marzyla mi sie deska zima.. jednak to karola podsunela mysl, ze jak sie nie dostanie na studia to pojedziemy gdzies razem.. hmm musze do niej jutro zadzwonic i spytac sie jak sie sprawy maja..
ech.. rozpisalam sie.. a czas chyba przywitac pana Jasia... ;) dobranoc .....