teraz chyba powinno sie zapalic.. ale ja nie pale.. i wcale nie zamierzam.. po prostu ten klimat tak mi nasunal te mysl.. hmm.. kolejny dzien a dokladniej wieczor i kolejne smsy.. chyba nie musze pisac od kogo.. hmm "co porabiam, jakie treningi, jaka kolezanka?.." hmm co on sie tak mna interesuje? nawet gdy sie spotykalismy tak mnie nie wypytywal.. hmm no fakt, ze kazda chwile spedzal ze mna to nie mial sensu pytac.. ech.. a godzinki mijaja.. a ja mysle (wiem, za duzo ostatnio tego myslenia..), jak do tego doszlo.. jak to sie stalo, ze znow jestem w tym punkcie.. punkcie niewiedzy co dalej.. nie lubie tego miejsca, tej krawedzi.. boje sie przyznac do uczuc, boje sie sama siebie.. boje sie tego co moglabym zrobic i czego bym nie zrobila.. poniewaz wiem, ze bedzie to decyzja chwili.. to co mu powiem jesli juz sie spotkamy bedzie zalezalo od momentu, instynktu itp.. poniewaz takich rozmow nie da sie przewidziec.. nie da sie ulozyc monologu.. tzn mozna.. ale one nigdy sie nie sprawdzaja..