don't ask why........
znow telefonik.. najpierw sms oczywiscie.. nie wiem.. juz nie tyle mnie naladowal co zdolowal, ze mnie nie ma przy Grzesiu.. nie chce pisac.. nie chce telefonow.. chce by byl tu, przy mnie... ech.. niedawno zastanawialam sie jak to sie skonczy.. wesole mysli, prawda? tzn czy powie pa, tak nie mozna.. czy nic nie powie.. itp po prostu jak sie skonczy.. a teraz zastanawiam sie ile moge zrobic.. do czego mam prawo.. czyli w pewnym sensie w jakim stopniu Grzes jest moj.. tzn moglby byc moj.. no bo na razie doszlam do wniosku, ze nie jest i nie mam zadnych praw..
ech.. troche gmatwam.. ale takie juz jest to zytko zagmatwane... milo, ze dodajecie mi otuchy.. choc wciaz nie wiem czy to dobry pomysl.. no ale tej mysli chyba nigdy sie juz nie pozbede bedac przy nim.. a ucieczka.. hmm chyba nie jest taka prosta.. choc, hmm na razie wystarczylaby mi taka tygodniowa.. jeeej.. to byloby super.. taki maly wynajety domek w lesie.. i my... to nic, ze zimno.. ze zima... eech... przy nim nie potrzebne mi ogrzewanie.. ;)
nie wiem wiec jak to sie skonczy.. ale przynajmniej znow moge marzyc.. marzyc o szczesciu.. ponoc, gdy sie bardzo czegos pragnie.....